poniedziałek, 14 grudnia 2015

Dzień 5 - relacja z walki

Oto moje sprawozdanie z działań :) nie jest źle, ale oczywiście jest dużo do poprawienia. Zauważyłam, że jeśli chodzi o zachowanie rygoru żywieniowego, to w tygodniu jest mi łatwiej. Tak samo z ćwiczeniami. Ale inaczej chyba nie będzie, bo cały tydzień chodzę do pracy, mam dużo zajęć poza nią i kiedy w końcu przychodzi sobota - chcę odpocząć :) i nie będę sobie tego odmawiać. Zatem muszę przycisnąć w tygodniu z ćwiczeniami, po to, by w weekend z czystym sumieniem odpoczywać :)
Piję dużo wody i chociaż początkowo goniłam co 15 minut do toalety, to teraz organizm już się przyzwyczaił. Czuję się zdecydowanie lepiej, lżej, lepiej trawię posiłki i mam więcej energii.
Teraz najbardziej wstydliwa część: wpadki. Szklanka 7UP - a nie powinnam pić napojów słodzonych, kawa waniliowa - a przecież nie lubię kawy :), alkohol w postaci czerwonego wina, kilka kruchych ciasteczek. Cieszy mnie fakt, że wpadki mają w większości postać tylko płynów.


Dzień 1.
1,50 L spożytych płynów (woda, herbata)
5 posiłków i jedna owocowa przekąska
30 minut ćwiczeń na orbitreku na trybie interwałowym

Dzień 2.
1,25 L spożytych płynów (woda, herbata, jedna szklanka 7UP)
4 posiłki i jedna owocowa przekąska
Brak ćwiczeń

Dzień 3.
2,00 L spożytych płynów (woda, herbata)
4 posiłki i jedna owocowa przekąska
30 minut na orbitreku na trybie interwałowym

Dzień 4
1,00 L spożytych płynów (woda, herbata)
3 posiłki
Brak ćwiczeń

Dzień 5.
1,00 L spożytych płynów (woda, herbata)
4 posiłki
Brak ćwiczeń

środa, 9 grudnia 2015

Dzień 1 - szare początki

Dziś dzień pierwszy zmagań. Jak zawsze na początku - jestem pełna motywacji. Jak zawsze wiem - że załamanie przyjdzie po około 2 tygodniach. Wstyd się przyznać, ale jakiś miesiąc temu tez obiecałam sobie to samo co dziś i co? Poległam oczywiście. Przestałam ćwiczyć, to najgorsze, bo drobne wpadki żywieniowe jestem sobie w stanie wybaczyć.


Tym razem zupełnie serio, próbuję po raz ostatni - jeśli się nie uda, to znaczy, że jestem słabą kluchą. Wolałabym nie posiąść tego przydomku :) .


Dzisiaj się pomierzyłam, zważyłam, zrobiłam fotki swojej sylwetki. Wszystko trzymam skrzętnie w jednym miejscu i czekam na pierwszy pomiar kontrolny, który nastąpi za 30 dni, czyli dokładnie 7 stycznia 2016. Wtedy umieszczę porównanie na blogu.


Na blogu będę zamieszczać sprawozdania ze swoich poczynań, co 10 dni. W międzyczasie również pojawią się wpisy motywacyjne, lub opisujące moje poczynania związane z odżywianiem czy aktualnie wykonywanymi ćwiczeniami :) .


Jestem podekscytowana i wierzę wiem, że się uda i wakacje 2016 będą pierwszymi w moim życiu, kiedy nie będę musiała się wstydzić podczas wypadów nad jezioro/morze. Nie mogę się już doczekać, zwłaszcza, że w odległych, ale jakże realnych planach mamy słoneczne Włochy. Czas najwyższy zatem zbierać kasę i energię do ćwiczeń :) .


Do usłyszenia w następnym poście. Jeśli ktokolwiek to czyta i ma ochotę się przyłączyć do działania i wspólnie motywować się do osiągnięcia celu - zapraszam!

wtorek, 8 grudnia 2015

200 dni - początek przygody

Zaczynam, po raz ostatni, walkę o wymarzoną sylwetkę. Dlaczego ostatni? Bo "starting over sucks". Poza tym wiem, że tym razem się uda. Nie ma innej opcji. Za 200 dni będę w pełni zadowolona ze swojej figury. Jutro oficjalny dzień pierwszy moich zmagań. Bloga założyłam po to, żeby móc się w ten sposób motywować. Często mam słomiany zapał do rzeczy, a zwłaszcza, jeśli wymagają tyle samozaparcia i wysiłku. Dlatego próbuję wszystkich metod, by maksymalnie się zmobilizować. Za długo już próbuję schudnąć i wyrzeźbić ciało, ciągle z niepowodzeniem. Trzymam za siebie kciuki bo wątpię, że ktoś to przeczyta :)